- Przepraszam ale pana dziewczyna nie może. - zaczęłam kiwać głową na znak, iż nie jestem dziewczyną chłopaka. Byłam...znajomą, koleżanka, przyjaciółką, kimkolwiek ale nie dziewczyną.
-Harry to...- zaczęłam ale ktoś mi brutalnie przerwał. -bez mojej dziewczyny nie idę.Wstał z wózka. Otworzyłam oczy i usta. Zamurowało mnie. Trzy dni temu temu mnie nienawidził, dwa dni wcześniej dał mi okulary, wczoraj się z nim kłóciłam o jakieś durne zdjęcie w gazecie a dziś jestem jego...dziewczyną.... dobra więc kim będę jutro?
Kobieta pokiwała głową na znak, iż nie jest jej to zbytnio na rękę po czym z niechęcią zgodziła się na warunek postawiony przez chłopaka. Uśmiechnięty Hazz chwycił mnie za nadgarstek po czym powrócił na wcześniejsze miejsce. Przemierzyliśmy szybko korytarz na którego końcu znajdowały się ogromne białe drzwi. Przekraczając próg pomieszczenia poczułam na sobie gęsią skórkę. Sala była nieprzyjemna, znajdowało się tam mnóstwo sprzętów o których istnieniu nie miałam zielonego pojęcia, na samym jej końcu stało coś podobnego do komputera, drzwi i ogromne okno za którym ujrzałam urządzenie rentgenowskie.
- Dobrze na początek badanie krwi. - zakomunikowała pani w białym. Zabrała do ręki wacik i pojemniczek na krew po czym ruszyła w kierunku Harr'ego. Oczyściła miejsce i gdy już miała przebić igła jego nieskazitelną skórę chłopak odepchnął się nogami i odjechał od brunetki na wózku.
- Tylko nie to!- krzyknął.
Odwróciłam się w jego kierunku myślałam że go zabiję.
- Co ty do cholery jasnej robisz? - spojrzałam na niego morderczym wzrokiem a potem ze wstydem odwróciłam wzrok w kierunku pielęgniarki.
- Bo ja...ja ja boję się igieł. - schowałam twarz w dłoni i nie wiedziałam czy mam się śmiać czy może jenak płakać. Dziewiętnastoletni chłopak boi się igieł.
- Harry błagam cię...nie stop wróć w tym momencie masz usiąść na to krzesło i oddać tą krew do badania.
Trzymałam go za rękę kiedy jego blada skóra została przekłuta przez błyszcząca ostrą igłę a potem gdy odsączała niewielka ilość ciepłej czerwonej cieczy z jego żyły.
Kolejne badania nie trwały długo i obyły się bez większych kłopotów. Przekroczyłam próg drzwi trzymając loczka za rękę. Zmierzałam uśmiechnięta w stronę sali w której chłopak miał spędzić najbliższą noc swojego życia. W pomieszczeniu znajdowała się zapłakana El i zdenerwowany Louis. Kiedy odchyliłam drzwi 2 pary oczu zwróciły się ku drzwiom a para w momencie poderwała się w naszą stronę ]. Szczególną uwagę Lou przykuły nasze plecione dłonie ale nic nie powiedział tylko poklepał po plecach zielonookiego.
- Stary co jest? - zapytał z zaniepokojeniem w głosie.
***
Wyniki Hazzy nie zaniepokoiły nikogo dlatego opuścił on z uśmiechem na twarzy nieprzyjemne miejsce w którym znajdował się ogrom chorych ludzi. Pod budynek podjechali po nas Niall i Zayn . Posadziłam loczka z przodu obok blondyna natomiast sama zajęłam miejsce obok czarnucha popatrzył na mnie spod de łba ale nie przywiązałam do tego jakiejś większej uwagi. Nie minęło wiele czasu a znaleźliśmy się przed lotniskiem. Zrobiłam pytającą minę a niebieskooki posłał mi uśmiech .
- Zgarniemy przy okazji kolegę. - oznajmił wyjaśniając wzruszyłam ramionami bez większych emocji. Nie wierzyłam własnym oczom kiedy z za drzwiami samochodu stanął Justin Bieber. To jest niby ich kolega. Mieszkam z Louisem i widzę resztę zespołu co dzień ale jakoś dopiero teraz się dowiaduję o nich większość rzeczy. Sława i jej aspekty raczej mnie nie ruszały, nigdy nie podobało mi się to jak ludzie wchodzą z butami do czyjegoś życia.
- Hej. - z zamyślenia wyrwał mnie Kanadyjczyk przybijający piątkę Zayn'owi nad moją głową.
- Hallo może księżniczka odrobinkę by się przesunęła w moją stronę i pozwoliła usiąść temu oto człowiekowi stojącemu nad tobą. - zaczął machać mi przed oczami rekom po czym złożył mi pseudo pokłon. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
- Pieprz się! - krzyknęłam po czym z impetem wysiadłam z samochodu.
Ruszyłam chodnikiem w kierunku mojego domu do którego droga była daleka. Kilka kroków dalej na poboczu zwolnił ich samochód a z za szyby ukazała się czupryna Hazzy
- Nie wygłupiaj się wsiadaj. - chwycił moją dłoń.
- Nie! - krzyknęłam wyrywając mu dłoń z ręki .
- Nie ma mowy abym przebywała z tym kimś - wskazałam na Zayna - przez całą drogę do domu. Mulat wyskoczył z samochodu.
- Bo co? Jesteś zbyt wielką księżniczką? Ty raczej powinnaś się cieszyć że masz taka okazję być blisko nas, siedzieć w samochodzie żyć z nami. Wiesz ile dziewczyny by dały by być na twoim miejscu. - rozłożył ręce .
- Aaaaaaaa...masz strasznie wysoką samo ocenę królu. Nie obchodzi mnie, że mam okazję siedzieć obok ciebie w aucie!- krzyknęłam.
- A no taaak bo ty nic nie możesz docenić. - w tym momencie nie wytrzymałam chłopak miał odbitą czerwoną rękę na policzku a ja odwróciłam się i ruszyłam dalej.
Trzasnęłam mocno drzwiami a wszystkie twarze które znajdowały się w kremowym pokoju zwróciły się w moim kierunku . Zmierzyłam ich wzrokiem a po chwili byłam już w moim łóżku. Szybko zasnęłam bo ostatniej nocy nie przespałam ze względu na warunki jakie panowały w szpitalu.
Obudziły mnie śmiechy dobiegające z salonu. Na dworze panowała już szarość więc przypuszczałam iż było około godziny 20. Wyślizgnęłam się za drewniane drzwi i analizując każdy swój ruch zmierzałam w kierunku kuchni. Moim celem była kanapka i coś do picia. Zaświeciłam malutkie światełko i przyrządziłam sobie posiłek po czym nalałam do szklanki coli. Jako, że w pomieszczeniu nie było żadnego krzesła usiadłam na podłodze. Nie wiele czasu zajęło mi pochłonięcie chleba z masłem i pomidorem. Ciecz sączyłam długo i powili wpatrując się w okno.
Obserwowałam drzewo znajdujące się za szybą. W pewnym momencie usłyszałam śmiech po czym w łuku zastępującym drzwi do kuchni ujrzałam nie wysoką postać mężczyzny.
- Heej. - usłyszałam z ust chłopaka. Zorientowałam, iż słowa płyną w moim kierunku więc odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Przepraszam. - usłyszałam znów słowa, które sprawiły że spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Co? - byłam zdziwiona.
- Przepraszam. - powtórzył , zajmując miejsce obok mnie.
- Za co? - nie wiedziałam co było pastwą jego słów, po co on miał by przepraszać mnie.
- Przeze mnie pokłóciłaś z Zayn'em. - oznajmił smutnym głosem.
- Zayn to bufon. - podniosłam ton.
- Heh nie lubisz go? - zapytał.
- To nie to. To bardziej on mnie nie lubi albo raczej nienawidzi niż ja jego. - pusto się uśmiechnęłam.
- Aż tak źle? łoo... - pogłaskał mnie po głowie.
- Sądzi że niczego nie doceniam. Że jestem zapatrzoną w siebie małolatą. Że nie szanuję Louisa który to okazał się wspaniałomyślny i wziął mnie po śmierci rodziców. - wyjaśniłam.
- Nie jesteś córką Louis'a? - zadał kolejne pytanie zdziwiony .
- Nieeee...no co ty jestem za stara. Jestem młodszą siostrą El. - uśmiechnęłam się życzliwie.
- Cholera. Faktycznie. A twoi rodzice gdzie są? - walną się otwartą ręką w czoło .
Na myśl o rodzicach oczy mi się zaszkliły a już chwilę potem czułam jak słone krople przecinają moje policzki .
- Moi rodzice...oni...oni nie żyją. -wyjąkałam z trudem.
- Przepraszam. - otarłam łzy uśmiechając się do niego.
- Zbyt często przepraszasz ludzi.
- Może, ale przeze mnie teraz płaczesz. - objął mnie ręką. Nie protestowałam, kiedy myślałam o rodzicach potrzebowałam kogoś kto by mnie pocieszył pozwolił się wypłakać, zwykle jednak płakałam do poduszki teraz mogłam się do kogoś przytulić.
- Oni byli zawsze przy mnie. Zawsze mogłam liczyć na mamę czy tatę. Zginęli bo pojechali po mnie... Przepraszam już nic nie mówię nie chcę cię zanudzać.
- Nic nie szkodzi mów jeśli ci to ma pomóc. Każdy czasem potrzebuje się wygadać.
- Naprawdę? - spojrzałam n niego pytająco, pokiwał tylko głową.- Mama...mama zawsze była uśmiechnięta , wesoła, ale również stanowcza ha to ona była "głową rodziny". Zawsze wiedziała kiedy coś jest nie tak. Kiedy mój pierwszy chłopak zerwał ze mną nic jej nie powiedziałam a ona wiedziała. Wtedy dowiedziałam się że ona w ogóle wiedziała że mam faceta. Nie powiedziałam jej tego. Natomiast tata heh do taty zawsze szłam kiedy potrzebowałam zgody na coś imprezę, kino itp. Byłam córeczką tatusia. Ale jak się na mnie czasem zdenerwował. Zawsze krzyczał, ale niedługo się na mnie gniewał. - Przerwałam. Delikatnie położył kciuk na moim policzku przejechał nim po fakturze mojej twarzy. W tym samym momencie w całym pomieszczeniu rozbłysnęło rażące światło a w wejściu ujrzałam Hazze. Zobaczyłam na jego twarzy zdziwienie, przenosząc wzrok na jego oczy, ujrzałam ból.
- Eee…- nie wiedział co powiedzieć. – przyszedłem sprawdzić czy cię lodówka nie wessała ale nie chcę przeszkadzać. Odwrócił się i zgasił światło .
- Nie! – krzyknęliśmy oboje. Wstał podając mi rękę.
- Chodź do nas.
- Chyba nie wszyscy mnie tam chcą. – spuściłam wzrok.
- Nieważne. Ja ciebie chcę. – chwycił moją dłoń i pomógł wstać. W chwili wejścia wszystkie oczy znowu były zwrócone w naszym kierunku. Zajęłam miejsce obok brązowookiego. Zayn zmierzył mnie wzrokiem jednak postanowiłam to zignorować.
- Ej! Gramy w butelkę! – Niall rzucił pomysł.
- Ok! – idea spotkała się z wyjątkowym uznaniem. Gra przebiegała wesoło i ciekawie do póki po zakręceniu nie wypadłam ja.
- Ok. Tooo… całuj Justina. – klasnął w dłonie blondyn. Uśmiechnęłam się spojrzałam na Harry’ego a potem na Louisa. Loczek posmutniał a mój prawny opiekun kiwnął głową. Jak by dał mi znać że się zgadza. Podeszłam do przodu bo brązowooki siedział naprzeciw mnie. Położyłam rękę na policzku bruneta i delikatnie musnęłam jego wargi moimi. Krótki pocałunek wywołaj wyjątkowe poruszenie u reszty towarzystwa. Kiedy wróciłam na miejsce omiotłam wzrokiem wszystkich zebranych, dopóki nie zatrzymałam spojrzenia na Harrym. Loczek pokręcił tylko głową po czym wstał i trzasnął za sobą szklanymi drzwiami prowadzącymi na taras.
- Nieważne.Może źle się po czół pogadam z nim.- oznajmiła Eleanor.
- Wy jesteście sobie przeznaczeni. – uśmiechnął się Liam. Zdanie chłopaka poparła całą reszta towarzystwa nawet Louis.
- Nie sądzę. – zaprzeczyłam.
- Dziewczyno widać między wami chemię.- dodał blondynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz