sobota, 9 maja 2015

7.

 -Co ty ku**a robisz?!- wykrzyknęłam na przyjaciółkę.
  -No nie wiem może usiłuję Cię złapać. Czemu do cholery nie dzwonisz nie piszesz? Dlaczego ja się kurwa muszę dowiedzieć z neta że ty chodzisz z jednym z tych pajaców od Louisa!?  Ile Ci za to płacą może ja też bym się na to załapała? - brunetka krzyczała mi prosto w twarz.
  Ni stąd ni  zowąd moja ręka wylądowała na jej policzku. Skrzywiła się po czym popatrzyła na mnie spojrzeniem złowrogim z nutką pytającego. Kiedy po kilku sekundach dotarło do mnie co zrobiłam, że uderzyłam przyjaciółkę odwróciłam się i powoli ruszyłam wzdłuż chodnika który prowadził do celu którym było aktualne miejsce mojego zamieszkania.
  -Nie płacą mi.- powiedziałam cicho i spokojnie ale tak by Alex bez problemu słyszała każde wypowiedziane słowo.
  - Jestem. Z. Nim. Bo. Go. Bardzo. Lubię. Może. Nawet. Coś. Więcej. - cedziłam wyraźnie wszystkie wyrazy wypływające z moich ust. Niektóre dosadniej aby to do niej dotarło.
  Usłyszałam za sobą donośny śmiech, wiedziałam że jego właścicielką jest panna Collins. Stanęłam w pół kroku, zmarszczyłam brwi po czym odwróciłam się na pięcie.
  -Przepraszam, że zapytam ale co się tak śmieszy?- wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
  - Bo teraz Charlie bawi się w miłości...- kolejna fala śmiechu -...dziewczyno ogarnij się! Nie pier*ol! Naprawdę myślisz że on coś do Ciebie ma? Do ćpunki i alkoholiczki. Do tej co się puszcza żeby jej drinka postawili. Dziewczyno przejrzyj na oczy.-  wyśmiała mnie, wytykając mi je własne błędy.
  - Teraz mówisz o sobie! Brałam tylko raz. Nie jestem alkoholiczką i nigdy nie spalam z nikim dla drinka. Ja to nie ty! Ja nie byłam w ciąży nie wiadomo z kim!- wykrzyczałam jej prosto w twarz jej największy błąd.
  Otworzyła szerzej oczy i uchyliła usta. Stałą w bezruchy długą chwilę po czym spuściła wzrok.
 -Alexi ja...ja nie to miałam na myśli...ja...ja...przepraszam...- nie to było zamiarem moje wypowiedzi. Nie chciałam jej zranić. Byłam jedyną osobą która wiedziała o tej feralne wpadce. Nie powinnam była tego mówić jakkolwiek by mnie  nie zdenerwowała.
  - Nie ja doskonale wiem co miałaś na myśli...- spojrzała na mnie, kręcąc głowa. -...Na razie.- odwrócił się.
  Szybko złapałam z jej nadgarstek, nie mogłam pozwolić aby tak odeszła.
  -Chodź tu.- przyciągnęłam ją do siebie, zamykając w uścisku jedną z nielicznych osób którym ufałam.
  Dziewczyna zaczęła głośno łkać. Przełknęłam wielką gulę w gardle po czym pogłaskałam ją po włosach. Wiedziałam, że płakała z mojej winy a ja sama przegięłam.
  -Przepraszam. - wyszeptałam.
  - Charlie nie powiesz nikomu?... Ja... naprawdę nie jestem z tego dumna...wiesz?- odpowiedziała przez łzy.
  - Wiem. Nikomu.- odsunęłam ja na długość ramion.
  - Alex Collins ogarnij się! Idziemy na piwo!

  Z wielkim staraniem aby zrobić to jak najciszej weszłam do domu. Szybko pozbyłam się butów i ruszyłam w kierunku mojego pokoju. Może trochę jednak przesadziłam. Może powinnam powiedzieć dość po drugim drinku postawionym przesz miłego pana? Może? Swoją drogą pan był bardzo  miły i przystojny. Czarne jak heban włosy idealnie współgrały z ciemną karnacją. Oczy miał  niczym węgiel, no i oczywiście ten zarost. Po garniturze widziałam że nie był on biedny. Początkowo poważny okazał się być prze miłym i wesołym człowiekiem z ogromnym poczuciem humoru. Ideał.
  Skutkiem bycia w związku jedna jest jednak to, iż nie mogę flirtować z pierwszym lepszym poznanym facetem. Cóż jestem wymagająca ale nie do tego stopnia, Harry mi zdecydowanie wystarcza.
  Wślizgnęłam się pod ciepłą puchową kołderkę owleczoną w niebieską poszewkę a głowę ułożyłam na równie przyjemnej  poduszce. Nie minęło wiele czasu  a odpłynęłam.

  Obudził mnie trzask.Szybko skoczyłam na równe nogi co okazało się być błędem ponieważ od razu zakręciło mi się w głowie. Tak, zdecydowanie powinnam podziękować po drugim drinku.
  Wzięłam dwa wdechy i ruszyłam w kierunku drewniane zasłony. Uchyliłam ja delikatnie, chwilę potem stałam już w korytarzu. Miałam przed oczami Justina zwlekającego wielką czarną walizkę w dość stromych schodów.
  - Obudziłem Cie? Przepraszam Char.- wyrzucił z siebie zaraz po tym jak mnie dostrzegł. Co on musiał mieć w tej torbie że musiał się z nią tak siłować?
  -Spoko. - przymrużyłam oczy i patrzyłam jak kontynuował.

  -To pa. Dzięki że mogłem u was pomieszkać. Do następnego Lou.- Kanadyjczyk żegnał  z moim "tatusiem".
  Kiedy już drzwi zamknęły się  za chłopakiem, pomknęłam do swoich czterech ścian pokonując po dwa schody.  Zamknęłam się na świat w moim łóżku i z laptopem w rękach, zafascynowana faktem że chłopcy mają fanki które bardziej interesuje ich życie prywatne niż muzyka.
  Zobaczyłam zdjęcie z wczorajszego wieczoru, kiedy szłam z Alex na piwo nieważne że potem zamieniło się ono na kilka drinków. Zaciekawił mnie podpis:” Charlie na pewno nie jest na prawdę z Harry’m. Ona jest przeczesz lesbijką.” Twitter jest fajny ale tu dowiadujesz się nowych prawd na swój temat. Ciekawie było od kąt szanowny pan Louis „okazał się wspaniałomyślną i cudowną osobą” adoptując mnie. Śmieszne.
  -Gdzie jest twoja córka?! – usłyszałam, z dołu. Usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny. Nie wiedziałam kto to nikt kodo znam nie powiedział by że jestem „córką Louisa”.
  Córka Louisa.
  Hahahahaha… to nawet śmiesznie brzmi. Nie wiem kim jest ta osoba ale na pewno  nasza znajomość nie rozpocznie się dobrze.
  Do mojego królestwa wkroczyła trójka mężczyzn w garniturach. A za nimi Louis i moja siostra. Wstałam z wygodnego łóżka i wyprostowałam się cała spięta. 
  - Nie jestem jego córką. – zaczęłam bez zastanowienia. Nie miałam zamiaru się witać, nie wiedziałam nawet kim są te osoby.
  -Nieważne. Nie jesteśmy tu po to żeby dochodzić kto jest twoim ojcem. – odparł formalnie jeden z „moich gości”.
  -Ważne. Może nie dla Ciebie ale dla mnie tak. BARDZO. WAŻNE. – mocno zaakcentowałam dwa ostatnie wyrazy aby mieć pewność , że to co powiedziałam dotarło do niego.
  -Prosilibyśmy jednak żebyś zwracała się do nas przez Pan. Louis wyjdź proszę, chcielibyśmy porozmawiać z panną Calder na osobności. – niebieskooki opuścił pomieszczenie.
  - Więc słucham Pana.- opadłam na łóżko. Rękom wskazałam obrotowe krzesło przy biurku i dwa fotele przy stoliku.
  Z pośpiechem zajęli miejsca.
  -Więc…wiesz w ogóle z kim rozmawiasz czy nie? – rozpoczął Pan numer jeden.
  - Liczę że Panowie mnie oświecą. – odpowiedziałam dając im do zrozumienia że nie jestem zbyt skora do rozmów.
  - Mam na imię Bob Smith, to jest Sam White a to Andy Johnson. – przedstawił siebie i swoich towarzyszy takim tonem jakby naprawdę myślał że zapamiętam je wszystkie.
  - Jest nikła szansa że zapamiętam wasze imiona więc może powiedzcie mi skąd jesteście? Albo po co tu jesteście? – odparłam znudzona.
  - Jesteśmy przedstawicielami managementu One Direction. –  na moje pytanie odpowiedział Pan numer dwa.
  -Ok. Słucham.
- Powiesz nam.  Co to jest?! – Pan numer trzy wyjął z torby kilka zdjęć.
  Przejrzałam uważnie wszystkie fotografie, na każdej znajdowały się trzy osoby ja, Alex i bogaty pan z baru. 
  - Ku*wa. - to jedyne co byłam w stanie powiedzieć po zobaczeniu obrazków. Nie robiłam na nich nic złego, po za tym że na jednym przytulałam się do ciemnowłosego mężczyzny i na większości miałam w dłoniach szklankę z alkoholem. 
  - Panno Calder, prosił bym aby wyrażała się. Nie ukończyłaś jeszcze 18 lat.- zwrócił mi uwagę Pan numer dwa. 
  -Ok.- oddałam mu fotografię. 
  - Więc...
  -Więc...co?
  - Więc co to jest?
  -Więc to są zdjęcia. Przedstawiające mnie, moją przyjaciółkę i jakiegoś faceta. -  wzruszyłam ramionami.
  - Posłuchaj mnie! Harry nie był za szczególnie skory do rozmów na temat wszej relacji więc ostatecznie się zgodziliśmy ale ty chyba nie znasz do końca granic. - Pan numer trzy ponownie otworzył walizkę z której wyciągnął białą teczkę, a z niej plik kartek.
  - Postanowiliśmy określić granice w umowie. Nie karzemy tego podpisywać na miejscu tu i teraz damy Ci czas do jutra, zapoznaj się z jej warunkami i konsekwencjami. - po za prokuratorem w sondzie nie rozmawiałam jeszcze z tak poważnymi ludźmi.
  -A co jeśli tego nie podpiszę?
  - Powiesz Harry'emu "Żegnaj"


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz