niedziela, 10 maja 2015

8.

  Nie wielkimi literkami podpisałam się u dołu strony w wykropkowanym miejscu.  Nie ukrywam że mimo to iż umowa nie była żadnym dokumentem wiążącym a unieważniona miała zostać zaraz w momencie mojego ewentualnego rozstania z Harry'm czułam się jak bym podpisywała cyrograf z diabłem. Myśli zaprzątały mi jeszcze inne pytania jak: czy jest to uczciwe wobec Harry'ego? i czy moja siostra też podpisała coś podobnego na początku znajomości z Louisem?
  - Do zobaczenia w Paryżu. - z amoku wyrwał mnie pan numer 1 w odpowiedzi skinęłam tylko głową a ci kolejno jeden po drugim opuścili moje małe królestwo zasłaniając po tym drewnianą zasłonę jaką są drewniane drzwi. Opadłam na miękki materac gniotąc przy tym kilkunastu  stronicową umowę. Przez długi czas wpatrywałam się w śnieżnobiały sufit. Nadal nie wiedziałam o co chodzi z wyjazdem do Francji o którym trzej faceci mówili jak o nagrodzie z podpisanie tego dokumentu.
  Dopiero kiedy wstałam zobaczyłam na moim biurku laminowany identyfikator z moim zdjęciem i wszelkimi danym, zaraz obok leżał bilet na samolot. Heh.

*perspektywa Zayna*

  Zaciągnąłem się po raz kolejny dymem papierosowym przemierzając park. Lubiłem to uczucie kiedy dym papierosowy wypełniał moje płuca a sama nikotyna mnie uspokajała. Powtarzałem czynność raz po raz kopiąc w mały szary kamyk o nieregularnych kształtach. Kolejny nudny dzień i mimo tego że wiem że nie powinienem wychodzić bo i tak prędzej czy później mnie rozpozna pomimo pozornie dobrego kamuflażu. No właśnie pozornie w tym świecie wszystko jest pozorne. Biznes a zwłaszcza show biznes jest przepełniony kłamstwem i fałszywością. Mam nadzieje że szefostwo się nie dowie o moim spacerze bo znając ich będą mi o to robili wielkie wyrzuty. Bo znowu zdjęcia i jakieś spekulacje. Sława jest fajna do pewnego czasu. Do momentu kiedy nie musisz uciekać przed tłumem rozszalałych fanek i do chwili kiedy możesz wyjść spokojnie na ulicę. Lubię nasze dziewczyny ale niektóre grubo przesadzają. Może jednak trochę się przeliczyłem myśląc o urokach sławy. Brak prywatności to zdecydowany minus. Dodatkowo wywiera się na nas presję że musimy być wzorem dla fanów. Ale przecież spełniam marzenia,  robię to co kocham...
  Na ostatniej z ustawionych w równym rządku drewnianych ławeczek zobaczyłem drobną skuloną postać. Mimo że wiedziałem że nie powinienem podchodzić do osoby znajdującej się tam nogi same mnie poprowadziły w tamtym kierunku.
  Niepewnie zająłem miejsce obok blondynki, która chyba nawet mnie nie zauważyła.
  -H...hej.- wyjąkałem dość niepewnie bo nadal nie wiedziałem czy dobrym pomysłem było podejście do niej.
  Podniosła na mnie czerwone i popuchnięte od płaczu oczy.W błękitnych niczym niebo tęczówkach nie ujrzałem nic po za strachem i bólem.  Pokręciła głową.
  - Hej. - przywtórzyłem słowo przywitania ponownie.
  - Hej. - tym razem odpowiedziała. Słowo było kruche jednakże długo rozbrzmiewało w mojej głowie dość wyraźnym echem.
  -Wszystko ok? - zapytałem niczym idiota, bo przecież nie płakała by gdyby wszystko było w porządku. Po wyrazie jej twarzy oraz po tym jak popuchnięte były jej oczy wyraźnie mogłem stwierdzić też że nie płakała krótko. Jak mantrę powtarzałam sobie "Malik jesteś głupi".
  - Nie. - zaczęła kręcić histerycznie głową a kolejne łzy cięły jej policzki na nieregularne części. Niepewnie przywarła do mnie i trzymała jak bym zaraz miał się rozpłynąć. Po dłuższym zastanowieniu odwzajemniłem uścisk nieznajomej, delikatnie głaszcząc ja po blond włosach.
  Długo trwaliśmy w uścisku który z moje  strony był dość nie pewny. Kiedy wreszcie odepchnęła mnie od siebie zamknęła oczy i zrobiła głęboki wdech.
  -Przepraszam.- wychrypiała. Pokręciłem jednak głową na znak że nie ma za co a zaraz po tym posłałem w jej kierunku pocieszający uśmiech jednakże nie odpowiedział tym samym.
  - Co się stało? - zapytałem nie do końca spodziewając się odpowiedzi bo przecież nawet ja gdybym nie był gwiazdą światowego formatu nie powiedział bym pierwszej lepszej poznanej osobie w parku co mnie dręczy.
  Telefon za-wibrował w mojej kieszeni na co w momencie podskoczyłem a zajmowanym przez siebie miejscu obok blondynki.
  -Halo. - rzuciłem do słuchawki telefonu.
  -Gdzie ty jesteś? - od razu wiedziałem że Paul znajdujący się po drugiej stronie słuchawki nie był w dobrym i wesołym humorze jaki zwykle miewał. Choć trzeba mu przyznać   że w ostatnim czasie stał się bardziej porywczy i nerwowy.
  -eee...
  - Masz 10 minut, rozumiesz! 10 minut na znalezienie się w twoim domu. Naprawdę aż tak bardzo ci się nudzi że musisz szlajać się po ulicach Londynu.  Masz dom niczym połowa Pałacu Buckingham i nadal nie masz co robić? 
  -Jak myślisz ile można wytrzymać siedząc na okrągło zamkniętym w domu?
  -Nie wiem. Wyjdziesz jutro na lotnisko. Na razie! 
  Sprzęt wylądował z powrotem w kieszeni szarych spodni dresowych jakie aktualnie miałem na sobie a ja wziąłem trzy głębokie wdech aby się uspokoić, zaraz po czym odwróciłem się w stronę blondynki. 
  -Przepraszam ale muszę iść. - wydukałem na co tylko pokiwała głową spoglądając na mnie pustym wzrokiem. 
  - Daj mi twój telefon. - dodałem szybko. 
  - Co? - puste słowa wydostały się z jej ust ale nie czekała na moją odpowiedź tylko wyjęła komórkę z kieszeni.  Na klawiszach wystukałem kolejno cyfry numeru dzięki któremu mogła się ze mną skontaktować po czym oddałem uradzenie właścicielce. 
  -Po prostu zadzwoń.- odpowiedział bezgłośnym "dzięki" za raz po czym odwróciłem się żegnając się z dziewczyną na koniec krótkiej i dziwnej rozmowy? Można to było nazwać rozmową... 

Charlie

  -Co żeś jej dał?! - wykrzyknął mój "tata" wyrzucając ręce w górę. Od kilku minut siedziałam w samolocie i przysłuchiwałam się ich żałosnej wymianie zdań. Nie do końca wiedziałam o co chodzi ponieważ drugą czynnością która skupiała moją uwagę było oglądanie białych obłoków powszechnie znanych jako chmury. 
  - Numer telefonu.- odpowiadał mulat ze stoickim spokojem i na nie koniecznie spokojne pytania Louisa co miałam wrażenie jeszcze bardziej go denerwowało. Za co miałam ochotę mu pogratulować! Albo nie...wyprowadzanie Louisa z równowagi to moja działka. 
  -Czy ciebie do reszty popierdoliło?! - chłopaka mojej siostry która z reszta siedziała obok coraz bardziej ponosiło co irytowało mnie coraz bardziej. 
  Malik nie jest dzieckiem i powinien wiedzieć co robi. Po za tym odpowiada sam za siebie.
  -Nie. - dawno nie widziałam tak złego Louisa.
  - Malik kur*a to nie jest byle co!- znowu krzyczał. 
  -Louis ma racje. Zayn myśl.- dodał Niall. Blondyn kręcił przecząco głową na znak swojej dezaprobaty względem tego co zrobił brunet.
  -Dacie mu spokój. - wtrąciłam się wreszcie w momencie kiedy moja irytacja spowodowana całą ta rozmową  osiągała swoje szczyty. 
  -On nie jest dzieckiem. Niechże robi co chce. Nie sądzicie że to jego sprawa komu daje numer j e g o telefonu?!- stanęłam w obronie Malika pomimo wcześniejszych nieporozumień jakie miały miejsce między mną a nim. 
  Urwałam tym samym całą wcześniejszą gorącą debatę za co po minie szatyna sądziłam że był mi wdzięczny. Jak zawsze kiedy mi się nudziło zaczęłam przywiązywać wagę do drobiazgów znajdujących się w moim otoczeniu, których i tak nie znajdowało się w samolocie wiele bo w pomszczeniu w którym się znajdowaliśmy były tylko fotele, stolik, barek i niewielka lodówka. Mimo tego znalazłam sobie obiekt obserwacji, ale tym razem nie była to rzecz. Były to Nasze splecione dłonie. 
  To zdecydowana nowość dla mnie i dziwnie się czułam kiedy na początku zaraz po zajęciu miejsc Harry ujął moją dłoń i splótł nasze palce razem. Jego duże ręce zdecydowanie zakrywały moją drobną dłoń. Nie przeszkadzało mi to jakaś szczególnie ale nie lubiłam różnicy wzrostu między nami. 


***

  Zaraz po wylądowaniu odsapnęłam z ulgą. Nie bałam się latania ale nie był to mój ulubiony środek przemieszczania się ze względu na mojej wewnętrzne obawy że coś jednak może się stać. 
   Droga do hotelu przebiegła szybko i miło nie ze względu na warunki panujące w luksusowym samochodzie ale temu że jechałam innym samochodem niż Louis i reszta więc miałam święty spokój od słuchania jego paplania na okrągło. 
  Zaraz po otrzymaniu karty która miała pozwolić mi dostać się do mojego apartamentu bez słowa udałam się do windy. Hotel był naprawdę luksusowy wysoki hol i ogromne złote żyrandole robiły wrażenie zaraz po wejściu. Dodatkowo wszystko utrzymane w moich ulubionych barwach czyli w odcieniach brązu. 
  Włożyłam kartę w odpowiednie miejsce a drewniane drzwi wydały charakterystyczny dźwięk na znak iż mogę je popchnąć i wejść do pomieszczenia. Walizka została w przedpokoju kiedy ja udałam się dalej w poszukiwaniu włącznika światła. Po zapaleniu lampy moim oczom ukazała się ogromna drewniana szafa. Wielkie łóżko i szklany stolik a obok niego dwa fotele. Ale największe wrażenie robiło ogromne okno balkonowe dzięki któremu miałam widok na uśpiony Paryż. 
  Wieża Eiffla błyszczała gdzieś w oddali a budynki były podświetlone. Wow.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz